sprzętu. Pod warunkiem że ona siedzi za ladą, a Tony, jej synalek, nie gra w gry Fernando wszedł na schody. także, że niektóre wizje Jennifer to produkty jego umysłu. szorty i bluzkę wiązaną pod pachą. Identyfikator na piersi głosił, że jest to Rebecca Allison – – Podała mu dokładny adres i dodała: – Chyba bliźniaczki. – Jak w szkole? gadać bez ładu i składu, ale teraz nie mógł powstrzymać pytań cisnących się na usta. W końcu - Sayonara - powiedziała cicho Atropos. Na drugiej połówce zdjęcia Josh stał sam, w ręku trzymał drinka. Niedługo. Ciach! Spieniony koktajl zniknął i, och, dłoń też. Jaka szkoda! Ale Josh wciąż się uśmiechał. Ach, ten szeroki, seksowny, zniewalający uśmiech. Ciach! Uśmiech zniknął. Głowa Josha opadła na podłogę i dołączyła do pozostałych części ciała. A co z jego kutasem? O, to najważniejsza część! Nie można jej zostawić. Ciach! Nie ma. Nogi i krocze zostały zgrabnie oddzielone od tego, co pozostało z Josha - od nagiej, owłosionej klatki piersiowej i szyi. Nie wyglądał zbyt pięknie. Już nie. Teraz dołączył do innych. Spojrzała na swoje dzieło, duże drzewo genealogiczne przykryte plastikową szybką. Drzewo rodowe Montgomerych. Wszyscy członkowie rodziny zostali umieszczeni na rozrośniętych gałęziach drzewa. Byli wśród nich i ci, którzy zdążyli się już rozwieść, i nieślubne dzieci, i wszyscy, którzy wżenili się w rodzinę. Tak jak Bandeaux. Przy niektórych gałęziach widniały fotografie. Przedstawiały tych, którzy spotkali się już ze swym przeznaczeniem. Ostrożnie zdjęła tablicę ze ściany, położyła na biurku. Z zamykanego na suwak futerału wyjęła śrubokręt i odkręciła ramkę. Zdjęła plastikową szybkę i obok imienia Josha położyła to, co pozostało z jego zdjęcia - owłosioną klatkę piersiową. Znalazła jego nić życia... precyzyjnie splecione czerwone i czarne nitki, odmierzone przez jej siostrę Lachesis. Atropos przykleiła nić delikatnie do pnia drzewa i poprowadziła wzdłuż od-powiedniej gałęzi... uschniętej gałęzi, należącej do Josha tylko dlatego, że udało mu się wżenić w rodzinę Montgomerych. Spojrzała na swoje dzieło. Wspaniałe. Josh Bandyta Bandeaux nigdy nie wyglądał lepiej. Rozdział 9 Gdy Caitlyn wróciła do domu, dziennikarze koczowali pod drzwiami. Skręcając w uliczkę za domem, zauważyła reportera i kamerzystę siedzących w białej furgonetce i palących papierosy. Właśnie włączyły się latarnie, zapadał zmierzch, a oni wciąż na nią czekali. Boże, co za dzień! Z każdą minutą coraz gorszy. W bocznym lusterku zobaczyła, jak gaszą papierosy i otwierają drzwi samochodu. Świetnie. Caitlyn nacisnęła pilota od garażu, skręciła i czekała, aż brama się otworzy. - Szybciej, szybciej - zaczęła ponaglać powolny mechanizm, gdy zobaczyła, że uliczką pędzi w jej kierunku dziennikarz. Gdy brama podniosła się na tyle, żeby wjechać, nie rysując dachu, Caitlyn nacisnęła pedał gazu. Lexus wyrwał do przodu. Wyłączyła silnik i znów nacisnęła pilota. Brama zaczęła opadać, ale reporter, wysportowany mężczyzna o kwadratowej szczęce, z nieprawdopodobnie gęstą czupryną, szybko wszedł do garażu i postawił nogę na linii czujnika, blokując bramę. - Pani Bandeaux, jestem Max O’Dell z WKAM - powiedział. Akurat. Oczy porywaczki pociemniały. pierwsze, Freddy Baxter. Wyszedł w styczniu, przyznał się, że przejechał swoją dziewczynę. – Za późno. Skrzywiła się. Jennifer akurat czytała. Moja siła, czy coś równie egoistycznego. Szybko, bezszelestnie idę do mojej kryjówki, do pomieszczenia bez okien, w którym
- Z tym jankesem z Maine? honor. Zapewne przyjmie jej posłuszne „Tak”, lecz nie będzie z tego powodu szczęśliwy. usłyszał, jak kawalerzysta, który nagle spadł z konia. - lada dzień towarzystwo miało wyjechać do Brighton na resztę lata. - Oczywiście, że nadal pragnę za ciebie wyjść. Jesteś jedynym mężczyzną, który może - Pan wybaczy, ale nie miałam takiego zamiaru. - Czemu do razu nie wyślesz całego oddziału? - syknęła. - Owszem, wiem o tym. mu z uśmiechem. Potem napotkała wzrok Aleca i pospiesznie przesłała mu ręką całusa. Fort podłogę, tocząc się po płytach posadzki. - Stracone pieniądze. Jestem do niczego w kartach. - Owszem, moja! - zawołał tak głośno, że dwie piastunki z dziećmi po drugiej stronie który się właśnie rozpętał. Kolejny grzmot wstrząsnął okiennicami budynku. Skuliła się pod - Tak. I proszę sobie zapamiętać, że gdy będzie pani wchodzić w wielki świat, nikt nie własny wygląd. Upewniła się, że niczego nie brakuje, i wygładziła fałdy.
©2019 paena.pod-otoczenie.dlugoleka.pl - Split Template by One Page Love